piątek, 2 maja 2014

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 r. - Dzień Bezpieczeństwa i Ochrony Zdrowia w Pracy

Jak zaczynać dziennik to najlepiej zacząć go z grubej rury. Był to niewątpliwie dzień pełen wrażeń. Po tym co dzieje się ostatnimi czasy chyba nie dam rady tego cały czas tłumić w sobie, więc postanawiam od dzisiaj pisać ten oto dziennik. Na wstępie jeszcze tylko powiem, że moje życie jest iście pełne przygód. Raz pełne dramatu, raz niczym komedia, a czasem trochę w nim romansu.....
Tego dnia moja koleżanka, jeśli nie przyjaciółka, miała urodziny, więc zaprosiłem ją na kawę, żeby trochę porozmawiać. Umówiliśmy się w Starym Browarze. Był to bardzo dobry żeby ją nieco odstresować po testach gimnazjalnych. Tak, przyznaję się, przyjaźnię się z dziewczyną dwa lata młodszą ode mnie. Jednak dla mnie to żaden problem. Bardzo miło spędziliśmy ten czas. Po wypiciu kawki udaliśmy się na spacer. Niezwykle długi spacer, bo ze Starego Browaru przeszliśmy aż na Golęcin. Przeszliśmy dosłownie pół Poznania. Od bardzo dawna tak dobrze się nie bawiłem mimo tego, że nie robiliśmy jakiś niesamowitych rzeczy. Przeszła ze mną pod ręką przez pół miasta i rozmawialiśmy. Tak dobrze mi się z nią rozmawiało....

Żeby była jasność. Ja z Agatą.... Między nami nic nie ma i raczej nic nie będzie jeśli chodzi o te sfery nieco bardziej romantyczne. Tak się zdarzyło, że Aga jest w związku, więc jako, że staram się być człowiekiem honorowym nie będę jej podrywać, ani do niej startować. Wolałem to na wstępie wyjaśnić.

Po odstawieniu Agaty do domu na Podolanach wróciłem prosto do domu. Jednak jak to czasem bywa, spotkała mnie zabawna sytuacja. Wsiadłem do autobusu z pewnym panem, od którego wyraźnie było czuć alkohol. Przypadkiem wysiedliśmy na tym samym przystanku i pijaczek do mnie zagadał. "No panie" zaczął "ale powiem żeś dupeczke sobie znalazł niczego sobie". Poczęstował mnie papierosem i podzielił się ze mną historią jak to kiedyś umawiał się, a potem ożenił z kobietą bardzo podobną do Agaty, lecz zniszczył ten związek. Na do widzenia powiedział mi tylko, abym nie popełnił tego samego co on i trzymał się mojej kobiety tak mocno jak to tylko możliwe.

Tym miłym akcentem zakończyłem swój dzień.... Przynajmniej takie jest moje marzenie.... Chciałbym żeby to był koniec mojego dnia. Niestety potem dostałem wiadomość od mojej koleżanki, w której przez pół roku byłem głęboko zakochany.
- Hej. Mam małą sprawę - napisała
- Mów.
- Masz może dojścia do amfetaminy, kokainy lub heroiny?
Zatkało mnie.... Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć... Po co mnie o to pyta? Czy ja jestem jakimś dilerem?
- Więc?..... - dopytywała
- Mam dojście - odpowiedziałem szczerze - ale NIC ci nie dam!

Przez następne pół godziny ochrzaniałem ją za tę prośbę. Zwłaszcza po tym jak się dowiedziałem dlaczego chce to zrobić. Jak to sama ujęła "ma dość wszystkiego". W tym momencie się w istocie rozpłakałem. Nie wiedziałem że jej depresja doszła do tego momentu, że chce sobie dawać w żyłę! To był na prawdę niepokojące... Zaraz po kłótni poczułem się tak bardzo wyczerpany, że zasnąłem w kilka sekund. To był bardzo intensywny dzień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz